[Króciutki tekst trochę innego rodzaju, bo naszła mnie ostatnio taka właśnie chandra, bardzo mocna i frustrująca, więc w przypływie irytacji postanowiłam to z siebie wyrzucić. Przedstawiam Wam mojego Demona i moje alter ego, z którym czasem prowadzę podobne konwersacje - pomagają mi rozjaśnić myśli. Tytuł taki a nie inny z licznikiem, bo bardzo możliwym jest, że uczynię z tego taką mini serię. W końcu nazwa bloga zobowiązuje!
Zapraszam serdecznie do czytania i komentowania! Dajcie znać, jeśli coś Wam nie gra, coś się nie podoba, lub wręcz przeciwnie spodobało się, będę bardzo wdzięczna. Wesołych świąt! ^^]
Świąteczna chandra
Stukam w klawisze, choć nie do końca wiedząc, w jakim celu. Dźwięk ten
przebija się ponad przygrywającą w tle muzykę, ale mnie nie zadowala. Zdania
nie kleją się ze sobą, pokraczne i łamane, brzmiące raczej jak pierwsze próby
sprzed lat, nad którymi załamuję głowę. Wzdycham z poirytowaniem, kasując całą
zapisaną linijkę. Co właściwie chcę przekazać? O kim pisać? Gdzie ta chęć
przelewania światów na papier? Zanikła gdzieś, ulotniła się podczas marnych
prób wykrzesania z siebie czegokolwiek kreatywnego. Opuściła mnie, choć tak
bardzo jej teraz potrzebuję. Jak mam tworzyć coś, czego nie potrafię poczuć?
Empatia milczy, czając się w odmętach myśli i odczuć tak bardzo niestosownych w
ten wesoły, świąteczny czas. Fukam już bardziej wściekle niż wcześniej i
zatrzaskuję laptopa, muzyka cichnie.
Zza zamkniętych drzwi słychać krzątającą
się po parterze rodzinkę. Mamę w kuchni, kończącą potrawy na wspólną kolację,
tatę składającego w piecu, by nie było nam zimno, i wszechobecne w radiu
kolędy. Magia świąt. Ta, jasne. Krzywię się, choć wiem, że wcale nie mam powodów
do niezadowolenia. Mam cudowną rodzinę, spokojny czas, zero fałszu, wszystkich,
szczęśliwych i zdrowych w domu, a nie potrafię się cieszyć. Zagubiłam gdzieś tę
umiejętność? Irytujące…
- Nic dziwnego, skoro zamykasz się sama w
pokoju – stwierdził prosto dobrze mi znany, zachrypnięty głos. Rosły mężczyzna
usadowił się na łóżku naprzeciw biurka, za którym siedziałam, i z ciekawością
rozglądał się po pokoju. – I nawet nie masz żadnych ozdób. No wiesz,
wstydziłabyś, zero ducha świąt – zakpił.
- Wolałbyś zobaczyć śniegowe bałwanki na
moim oknie?
- Pewnie, pasowałyby do ciebie. –
Uśmiechnął się, puszczając mi oczko. Złośliwiec jeden.
- Jasne, już lecę je zrobić – mruknęłam – a
zaraz potem dorysuję między nimi twoją podobiznę, idealne się wpasujesz. –
Sparodiowałam jego uśmiech, choć ze znacznie większą dawką goryczy. Pochylił
się, opierając odziane w skórę ręce na kolanach. Czerwone kosmyki zsunęły się z
szerokich ramion, żółte światło żarówki odbijało się w ich gładkiej
powierzchni. Miał zadziwiająco ładne włosy.
- Nieźle – stwierdził, świdrując mnie
uważnym spojrzeniem – ale to jeszcze za mało, bym uwierzył.
Prychnęłam, odchylając się w fotelu.
Chciałam znów się odgryźć, jednak przeszło mi zadziwiająco szybko. Nie byłam w
nastroju na podobne przekomarzanie się.
- Nie zależało mi na tym – odmruknęłam
tylko, nie patrząc na niego.
- Widać. Wyglądasz, jakbyś się prawie
utopiła i jakiś cudem wylazła na brzeg.
- Dzięki. Wiesz, jak poprawić mi humor – syknęłam.
- Dzięki. Wiesz, jak poprawić mi humor – syknęłam.
- Mówię, co widzę – odparł prosto.
Podniosłam na niego wzrok, krzyżując z
niespotykanie szczerym spojrzeniem. Nie był złośliwy, teraz to widziałam.
Czarne oczy obserwowały mnie uważnie, ale bez szyderstwa, choć nic więcej nie
mogłam z nich wyczytać. Odetchnęłam ciężko i spuściłam wzrok.
- Po prostu… nie wiem, co ze sobą zrobić.
- A to nowość – skomentował znów nieco
złośliwie. Posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie, ale tylko uśmiechnął się na ten
swój konkretny sposób, unosząc jeden kącik pełnych warg. – Tkwisz w tym już
kilka dni. I nie widać, byś robiła postępy, a coś z tym w końcu zrobić
musisz.
- Kiedy nie wiem, co z tym zrobić! – Trochę
wybuchłam, podrywając się ze swojego miejsca. Zacisnęłam wargi, odwracając wzrok. Nie potrafiłam
znów na niego spojrzeć. – W tym problem…
Mój demoniczny kolega oparł się wygodnie o
ścianę za plecami, obserwując mnie spod swobodnie opadających mu na czoło
włosów. Na jego wargach nadal błąkał się uśmiech. Naprawdę zaczynał działać mi
tym na nerwy.
- Słyszałaś, że ponoć szkopuł tkwi w twoim
podejściu do problemu a nie w samym problemie? – zagaił z pewnym rozbawieniem.
- Proszę cię, nie wyjeżdżaj mi z tym
tekstem…
- Ale jest w nim sporo racji, czy tego
chcesz, czy nie. Wyrzuć to z siebie albo podejdź do tego jak do… nie wiem, fabularnej zagwozdki czy
czegoś w tym stylu. – Wzruszył ramionami, robiąc niby lekceważący gest dłonią,
jakby chciał ukryć fakt, że właśnie próbował mi pomóc. Zmarszczyłam brwi,
mierząc go wzrokiem.
- To… nie jest głupi pomysł.
- Oczywiście, że nie. W końcu mój – odparł, mrugając porozumiewawczo. Tym razem odwzajemniłam jego zawadiacki uśmiech.
- Oczywiście, że nie. W końcu mój – odparł, mrugając porozumiewawczo. Tym razem odwzajemniłam jego zawadiacki uśmiech.
- Więc poniekąd mój, bo ty jesteś moją kreacją – mruknęłam z
pewnym rozczuleniem.
- I to najlepszą – odpowiedział, w czarnych
oczach lśniły diabliki, które tak dobrze znałam. Pokręciłam głową z
rozbawieniem, ale nie mogłam zaprzeczyć, dobrze o tym wiedział. – Więc na co
czekasz? – Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc. – Napisz o mnie… - Uśmiechnął się
szeroko, diabelsko, w sposób, który kradł serca. Uwielbiałam, gdy to robił.
Spuściłam wzrok, przesuwając palcami po
zamkniętej obudowie laptopa. Czy to mogło być takie proste? Wyrzucić to z
siebie, zapełnić utraconą cząstkę czymś innym, przelać niezrozumiałe emocje na
papier, by nie zaprzątały głowy. Podniosłam wzrok, ale miejsce na łóżku pozostało
puste, zimne, jakby nigdy nietknięte, odkąd opuściłam je rankiem. Westchnienie
uniosło moją pierś, jednak gdzieś w środku coś się zbudziło. Zacisnąwszy wargi,
uniosłam klapę laptopa. Cicha muzyka znów rozbrzmiała w pustym pomieszczeniu, a
chwilę potem, cichutko, niepewnie dołączyło do niej rytmiczne bębnienie.
„Stukam w klawisze, choć nie do końca wiedząc, w jakim celu…”
„Stukam w klawisze, choć nie do końca wiedząc, w jakim celu…”
Przeczytałem dwa razy. Dwa razy nie zrozumiałem nic. Nie widzę w tym fragmencie tego, co wręcz uwielbiam. Tajemnicy, która woła, żeby ją odkryć, lecz im bardziej ją chcesz zobaczyć, tym więcej widzisz. Ten tekst jest - jak na mój gust - zbyt jednoznaczny. Jednak to tylko moja indywidualna opinia :)
OdpowiedzUsuńSamego stylu nie mogę się przyczepić, nie zauważyłem jakiś literówek czy innych błędów.
Ogólnie wyglądu bloga, czcionka jest według mnie za mała. Pogrubienie jej dużo by ułatwiło czytanie - ja sam czytałem tekst w powiększeniu +50%.
I tyle krytyki :) Ogólnie tekst oceniam na 8/10 - to że do mnie nie trafia w pełni nie oznacza, że nikomu się nie spodoba. Cóż, czekam na kolejną część :)
Psychologia?
Fajny tekst, bardzo miło się czytało :)
OdpowiedzUsuń