środa, 26 listopada 2014

"Rozpalić wspomnienia" Rozdział 3

[Kolejny fragment, bo mnie chęci napadły, a ich marnować nie wolno. Mam już dużo napisane w zapasie, gdyż fick ten nie miał ujrzeć światła Internetu i tworzony był czysto dla ćwiczenia, tak na luzie bardzo, więc póki co fragmenty mogą się pojawiać zależnie od mego "widzimisię" i czasu na wstępną edycję. Znów wiele z tego to moje wyobrażenie, zwłaszcza miejsce akcji", gdyż potrzebowałam tła dla wydarzeń. Ogólnie niewiele się dzieje, to taki fragment całkiem na spokojnie, następny zaś będzie w głównej mierze dla wyjaśnienia wielu kwestii.
Więcej póki co nie zdradzam i zapraszam serdecznie do czytania! Opinie również bardzo mile widziane ^^]


Rozpalić wspomnienia

Rozdział 3


    Obecnie, rok 2014
    Nowa baza TARCZY była dość specyficzna w swej zwyczajności i jakkolwiek dziwnie to brzmi, tylko tak mogła to określić. Całkiem spory budynek, przypominający raczej kamienicę niż tajną siedzibę, z wieloma mieszkaniami dla agentów na górnych piętrach, salami treningowymi na parterze i oczywiście częścią podziemną, czyli centrum dowodzenia tej jednostki. Na pewno nie była to główna baza, raczej tylko służąca do mniejszych celów - miejsce przejściowe, szkoleniowo-informacyjne, pełniące mniej ważne funkcje, zaakceptowane przez rząd. Musiała przyznać, że było to całkiem niezłe rozwiązanie, zwłaszcza widząc, jak sprawnie wszystko odbywało się wewnątrz. Kiedy tylko przybyli, została powitana przez jednego z agentów i odprowadzona do całkiem przytulnie urządzonego mieszkanka. Oczywiście wpierw chciała widzieć się z Furym, jednak odprowadzający ją mężczyzna przekazał, że dyrektora nie było w budynku i miała stawić się u niego następnego dnia o świcie. Trochę zdziwiła się faktem, jak cicho i potajemnie przekazał jej tę informację, ale dopiero potem uświadomił sobie, że oficjalnie Nick był martwy a dyrektorem został inny agent, którego niestety nie miała okazji poznać.
    Westchnęła, wkładając ostatnie rzeczy do drewnianej, zasuwanej szafy. Na cyfrowym wyświetlaczu budzika widniała godzina jedenasta w nocy. Sporo czasu zajęło im dotarcie od jej domu do bazy, tak samo jak znalezienie odpowiedniego schronienia w mieszkaniu, w którym mogła umieścić swoją broń. Wiedziała, że nie ma czego obawiać się w miejscu tak dobrze strzeżonym, jednak, cóż, przyzwyczajenie wygrało. Gdy już zrobiła wszystko, co zamierzała, a ostre przedmioty schowała, ciekawość zawładnęła umysłem Eny. Powinna właściwie kłaść się do łóżka, ale za bardzo chciała zobaczyć, jak wygląda reszta piętra.
    Zostało ono przeznaczone dla agentów najwyższej rangi, w tym również członków Avengers, którzy nie rzadko zostawali tutaj, gdy nie mieli gdzie się podziać. Większość agentów znajdowało się na misjach, więc aktualnie było dość puste, ale też nie zawierało wielu mieszkań. Gdy została poprowadzona do jej własnego na czas przebywania w bazie, po drodze przeszli przez pomieszczenie służące za pokój dzienny połączony  przejściem z kuchnią. Właśnie tam postanowiła się udać.
    Wymknęła się na korytarz, zamykając drzwi z lekkim szmerem, automatycznie zachowując całkowitą ciszę. Lubiła spokój nocy, ciemność chowającą się w zakamarkach pomieszczeń; choć zdecydowanie mniej, gdy ktoś się w niej ukrywał. Tym razem jednak kroczyła przez jedno z prawdopodobnie najbezpieczniejszych miejsc w tym mieście, a nawet jeśli takim nie było, szanse na spotkanie ukrytych szpiegów spadały na tyle znacząco, by nie musiała sprawdzać każdego zakątka korytarza. Co i tak to robiła. Instynktów trenowanych latami nie powinno się wyłączać – lekcja życia, którą otrzymała już dawno.
    Nie zaszła za daleko, kiedy wyostrzone zmysły wychwyciły nieprawidłowość we wszechobecnej ciszy. Delikatny, właściwie rezonujący na granicy słuchu szmer, który sprawił, że znieruchomiała zaraz przy drzwiach prowadzących do mieszkania umiejscowionego obok jej własnego. W pierwszym momencie nie była pewna, czy aby na pewno dobrze usłyszała, jednak już po chwili dźwięk się powtórzył, nieco głośniejszy. Rozpoznała go. Zupełnie, jakby ktoś mający koszmary tłumił krzyk. Głos wahający się na granicy jęku i warkotu, wściekły, ale rozpaczliwy.
     Na ułamek sekundy straciła panowanie nad własnymi reakcjami, wspomnienia poczęły zalewać jej szalejący umysł, serce przyśpieszyło w niekontrolowanym biegu, pompując adrenalinę do żył, a oddech uwiązł w gardle. Zaraz potem lodowaty spokój spłynął na rozedrgane ciało i Ena w całkowitej ciszy nacisnęła klamkę, wślizgując się do środka mieszkania niemal bezdźwięcznie. Skradając się, zmuszając do zachowania nerwów z żelaza, rozglądała się wokół i zmierzała do sypialni, skąd ponownie rozpaczliwy dźwięk uderzył w najczulszy punkt. Wypuściła powietrze z płuc, po czym przyśpieszyła, w jednej chwili przekraczając próg pokoju, by w świetle padającym z okna dostrzec sylwetkę mężczyzny leżącego na boku i zaplątanego w prześcieradła. Metal błysnął srebrzyście, gdy się poruszył, ściskając dłonie w pięści i dygocząc na całym ciele. Kolejny tłumiony jęk opuścił jego wargi, kiedy Ena podbiegła do posłania.
    Kucnęła przy brzegu łóżka za plecami śpiącego i już chciała wyciągać dłoń, kiedy zorientowała się, że nie wie, jak Żołnierz zareaguje. Możliwe, iż wcale nie będzie jej pamiętał, a możliwe też, że zwłoka tylko pogorszy sytuację. Przygryzła wargę, postanawiając zaryzykować, jednak zanim sięgnęła do spiętej sylwetki, w ostatnim przebłysku zdrowego rozsądku zablokowała mechanizmy na przedramionach. Nadal ich nie zdjęła, odkąd przybyli do bazy.
    - Wis – szepnęła, czując dziwną suchość w gardle, gdy pierwszy raz od kilku lat wymówiła na głos stare przezwisko. Żołnierz poruszył się, ale kolejny zduszony dźwięk dobiegł jej uszu. Przezwyciężywszy obawy, wyciągnęła dłoń i przesunęła palcami po umięśnionych barkach mężczyzny, który drgnął pod delikatnym dotykiem. – Bucky – mruknęła cicho, ostrożnie, by nie ocknął się zbyt gwałtowanie. – Bucky, obudź się. Bucky! – podniosła nieco głos, przesuwając dłoń wyżej i wtedy poczuła, jak jego ciało tężeje.
    Nie miała czasu na zareagowanie, kiedy w jednej chwili klęczała przy brzegu łóżka, a w drugiej leżała na ziemi, przygwożdżona przez chłodne, metalowe ramię ułożone na linii obojczyków. Musiała siłą powstrzymać swoje instynkty, zmuszając się do pozostania całkowicie bierną. Właściwie cieszyła się, że nie dał jej możliwości na zablokowanie nagłego ataku. Gdyby próbowała się bronić, sytuacja mogłaby przybrać jeszcze gorszy obrót, a w tym momencie wszystko, czego chciała, to by dostrzegł, że nie przyszła go w jakikolwiek sposób zranić. Zauważyła również, że nie użył całej swojej siły – jakby w ostatnim odruchu się przed tym powstrzymał. Zrobiła o tym mentalną notatkę w umyśle, po czym rozluźniła mięśnie i czekała.
    Przez chwilę nic się nie działo. Brunet oddychał ciężko, oparty na prawym ramieniu i kolanach, ze wzrokiem utkwionym w spokojnej twarzy kobiety. Ciemne, zwichrzone włosy prawie muskały policzki Eny, okalając męską szczękę pokrytą lekkim zarostem.
    Jeszcze moment wcześniej znajdował się wewnątrz koszmaru, a teraz nie mógł oderwać spojrzenia od oczu nieznajomej. Jego umysł przeszyło dziwne uczucie, że skądś znał tę twarz, głos, którym wyrwała go ze snu, delikatny dotyk; nawet sposób, w jaki całkowicie rozluźniona pozwoliła mu, by sam wrócił do rzeczywistości. Cała sytuacja wydawała się znajoma.
    - Co tu robisz? – zapytał głosem noszącym jeszcze ślady wcześniejszego koszmaru, zachrypniętym i szorstkim, który wysłał dreszcz po ciele ciemnowłosej.
    - Ena Sinatri, miło poznać – odpowiedziała beztrosko, zupełnie jakby wcale nie leżała uwięziona przez metalową rękę. – Usłyszałam, jak się rzucasz, więc postanowiłam cię obudzić. – Wzruszyła ramionami na tyle, na ile było to możliwe. – Mógłbyś…?
    Zawahał się. Nie, żeby specjalnie mu się dziwiła. Widziała, jak w jasnych oczach toczą bitwę dwie różne osobowości, każda podpowiadająca inaczej. Przez cały ten czas nie spuścił wzroku z jej twarzy, co wytrzymała ze stoickim spokojem. Pozwalając sobie na powolne zbadanie ostrych rysów, zauważyła, jak niewiele się zmienił. Fakt ten zabolał znacznie bardziej, niż się spodziewała, choć przyniósł równocześnie pewną ulgę.
    Trwało to chwilę, zanim cofnął ramię i odsunął się na bok, by mogła swobodnie wstać. Usiadł na podłodze, przyglądając się zabójczyni z uwagą, kiedy podążyła w jego ślady.
    - Wybacz – mruknął cicho – to było odruchowe.     
    Skinęła ze zrozumieniem, krzyżując nogi. Miała przeczucie, że gdyby chciał pozbyć się jej jak najszybciej, wtedy po prostu by wstał, a nie pozostał na miejscu obok. Musiał trzymać w umyśle pytania, które zaczęły wypełniać również badawcze spojrzenie.
    - Nic się nie stało – odpowiedziała. – Rozumiem, też czasem miewam koszmary… - zawiesiła głos, mierząc zaciekawionym wzrokiem spiętą sylwetkę Żołnierza. Cisza wypełniła powietrze, kiedy Ena cierpliwie czekała na następne słowa bruneta:
    - Trenowałem cię – bardziej stwierdził, niż zapytał, odwzajemniając spojrzenie zabójczyni, w którym odmalowało się zaskoczenie, jak też pewne zadowolenie. Takiego obrotu sytuacji się nie spodziewała i choć broniła się, jak mogła, nie potrafiła zdławić nadziei ledwie zasianej w sercu.
    - Czyli jednak mnie pamiętasz. – Lekki półuśmiech zagościł na jej twarzy, kiedy ponownie zamilkli, jakby fakt ten oboje przyprawił o nowe, a równocześnie znane poczucie ciepła w piersi. – Jak bardzo? – zapytała w końcu.
    W chwili, w której dojrzała konsternacje w jasnych oczach, znała już odpowiedź.
    - Tylko przebłyski, kilka treningów – przerwał, zbierając myśli, przy czym na jego wysokim czole pojawiła się niewielka, pionowa zmarszczka – urywki misji, jeden ze sparingów, kiedy…
    -… skopałam ci tyłek?
    - Zbyt mocno ujęte. – Rozbawione iskierki zatańczyły w dotąd twardym spojrzeniu i Ena poczuła, jak coś ściska ją od wewnątrz na ten ulotny widok. Zdystansowany wyraz szybko wrócił na twarz Żołnierza. – Jak dobrze się znaliśmy?
    Powaga tego pytania zawisła między nimi, zagęszczając atmosferę tak, aż wydawało się, jakby mogli kroić powietrze w kostki.   
   - Byliśmy… dość blisko. – W ostatniej chwili ugryzła się w język, zanim powiedziałaby za dużo, decydując, by nie zrzucać na głowę Jamesa zbyt wielu nowych informacji w jednym momencie. W jej sercu zdążyła zakiełkować nadzieja, że może z czasem sam odzyska wspomnienia, choć wiedziała, jak złudną i bolesną mogła się okazać. 
    Żołnierz poruszył się nieznacznie, ze zmarszczonymi brwiami analizując słowa zabójczyni. Nie potrafił powiedzieć dlaczego, ale był niemal pewny, że nie mówiła mu wszystkiego.
    - Jak blisko? – zapytał, podejrzliwa nuta pobrzmiała w męskim, zachrypniętym głosie.
    - To już musisz sam odkryć, Wis.
    Delikatny uśmiech ponownie rozciągnął pełne wargi Eny, a w jasnych oczach zaiskrzyło zaskoczenie, ale także rozpoznanie. Kolejne kawałki układanki poczęły wskakiwać na swoje miejsca wraz z nowymi urywkami wspomnień zalewającymi jego umysł. Ciemnowłosa od razu rozpoznała ten wzrok i podniosła się z podłogi, wiedząc, że teraz musiała zostawić go samego. Taki natłok nowych informacji powinien przetrawić samotnie, a przynajmniej zawsze tak robił.
    Brunet wpierw podążył uważnym spojrzeniem za jej ruchami, po czym sam również wstał, na końcu języka mając prośbę, której nie odważył się wypowiedzieć. Rozumiejące, dwubarwne tęczówki zabójczyni zmierzyły go z jeszcze inną pobłyskującą w nich, bliżej niezidentyfikowaną emocją, zanim zwróciła się do wyjścia z sypialni.
    - Bądź jutro na sali treningowej, punkt ósma – wygięła usta ku górze nieco złośliwie – zobaczymy, czy wciąż jesteś tak dobry jak kiedyś.
    Przez chwilę nie wiedział, jak zareagować, wpatrując się w miękki chód i plecy okryte czarnym materiałem bokserki. W końcu jednak zdołał zebrać myśli i na pożegnanie odpowiedzieć:
    - Raczej czy wciąż mi dorównujesz.
    Parsknąwszy tylko śmiechem na tę uwagę, opuściła pomieszczenie, a po chwili również mieszkanie, zamykając za sobą drzwi z cichym kliknięciem. Słowa na jego języku wydawały się nowe, a równocześnie dziwnie znajome, jak zresztą większość rzeczy, które dotyczyły tajemniczej ciemnowłosej. Wciąż musiał sobie wiele przypomnieć, w dodatku z każdym dniem odkrywając kolejne luki, ślady wielokrotnego prania mózgu, jakiemu poddawała go HYDRA. Gdy o tym pomyślał, zawsze odczuwał palącą wnętrze wściekłość; złość na swoją bezsilność, na to, że się nie sprzeciwił, na to, co zrobił przez te wszystkie lata.
    Westchnął bezgłośnie, przeczesując palcami przydługie kosmyki. Powrócił do iskrzących się złośliwie dwubarwnych tęczówek i delikatnego uśmiechu. Sposób, w jaki całkiem kontrastowe emocje malowały się w tych dwóch kręgach, poruszył coś głęboko w nim ukrytego, gdzieś na dnie samej duszy. Zamazane, niewyraźne, ale odczuwalne. Przetrwało, pomimo starań dawnych pracodawców, by całkiem je usunąć. Czym było – nie wiedział. Jeszcze nie.
    Kątem oka zerknął na zmierzwioną pościel, sceny z koszmaru przewinęły się przez umysł. Nie miał ochoty znów zasypiać, jednak potrzebował sił na następny dzień. W końcu doczekał się wyzwania.
    Z niezadowolonym grymasem sięgnął po małe, białe pudełeczko schowane w szufladzie szafki nocnej i wysypał kilka tabletek, by połknąć wszystkie naraz. Zwykle zapewniały mocny sen bez snów. Zwykle, bo czasem wspomnienia okazywały się zbyt silne. Mały prezent od TARCZY, który przyjął z wdzięcznością, choć początkowo nieufnie.
    Tym razem położył się z cichą nadzieją, że jeśli wrócą do niego jakiekolwiek obrazy, będą dotyczyć raczej znajomej zabójczyni, niż kolejnej walki na śmierć i życie.

~***~

     Krótkie, cienkie ostrze zalśniło w sztucznym świetle lamp, kiedy z niebywałą precyzją przecięło powietrze i utknęło w samym środku drewnianej tarczy. Głuchy odgłos uderzenia rozszedł się po pustej sali, zaraz po nim kolejny i następny. Niewielkie noże raz za razem trafiały idealnie w każdy z celów, nieważne - ustawiony bliżej, dalej, na poziomie sufitu czy podłogi. Niezmiennie, bez najmniejszego uchybienia. Nie minęło nawet pół minuty, kiedy wszystkie tarcze ozdobione zostały ostrzami zagłębionymi w czerwonych punktach na samym środku. Niewielki pokaz dobiegł końca, a Żołnierz nadal milcząco wpatrywał się w wyniki. Potrafił celnie rzucać, jednak nigdy w takim tempie i na tak wielkie odległości. Musiał przyznać, że był pod wrażeniem umiejętności zadowolonej z siebie ciemnowłosej.
    - Jak długo się tego uczyłaś? – zapytał, w końcu zerkając na dziewczynę, która zaledwie kilka dni wcześniej zdała ostateczny test. Teraz ich role się odwróciły.
    Ena zacisnęła wargi i zmarszczyła brwi, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią.
    - Kilka miesięcy, może mniej – powiedziała, wzruszając lekko ramionami. – Tylko że ja uczę się i poruszam szybciej, więc każdemu zwykłemu człowiekowi osiągnięcie takiej celności zajęłoby znacznie więcej czasu. Jeśli w ogóle byłby w stanie dotrzeć do tego poziomu.
    - Próbujesz mi zaimponować?
    - Przecież już to zrobiłam.
    Uśmiechnęła się do niego szelmowsko, a kiedy dostrzegł iskry w tych niezwykłych oczach, nie potrafił nie odpowiedzieć lekkim uniesieniem kącików własnych warg.
    - Nauczę cię tak rzucać. – Wskazała głową na odległe cele, po czym z nieco tajemniczym, cwanym wyrazem twarzy wyciągnęła kolejny, nieco dłuższy nożyk. – Oraz jak używać ich w zwarciu, jako broń i rozproszenie.
    Kilkukrotnie przekręciła broń w palcach jakby była pałeczką do perkusji, tak lekko i szybko, że zdawała się rozmazywać,  potem  z równą łatwością przerzuciła nóż do drugiej dłoni, by nią powtórzyć mały popis. Wis, całkowicie skupiony na ruchu jej nadgarstka, nie zawrócił uwagi, kiedy wyciągnęła następne ostrze. Wtedy w jednym, płynnym ruchu postąpiła krok do przodu, jeden nóż umiejscawiając na tyle jego szyi, drugi, jeszcze przed chwilą lawirujący między palcami, idealnie pod żebrami. Zaskoczenie błysnęło w jasnych oczach. Nawet gdyby zorientował się w intencjach zabójczyni, wiedział, że dzięki broni zyskała ogromną odwagę. Skubana umiała się nimi posługiwać. Mógłby oczywiście umknąć spod ostrzy, jeśli tylko by zechciał, jednak jego umysł szybko odnotował, jak blisko ich ciała się znalazły. Ena zdała sobie z tego sprawę dokładnie w tym samym momencie, przeklinając w głowie, że nie przemyślała dostatecznie swojego ruchu.
    Cofnęła się dokładnie w chwili, w której Żołnierz pochylił się, jakby przyciągany siłą nieznaną im obojgu. Serce zaczęło dudnić w jej piersi, kiedy słaba wizja przemknęła przez umysł. Odrzuciła niedorzeczne myśli, wracając do swojej typowej, nieco nonszalanckiej pozy. Wis również wyprostował się, maska ponownie przykrywająca przystojną twarz.
    - Czyli teraz odpłacisz mi się za te wszystkie siniaki, co? – westchnienie pobrzmiało w jego niskim głosie, chociaż zdawał się żartować.
    Dwubarwne tęczówki spojrzały na mężczyznę wpierw z zaskoczeniem, zaraz zastąpionym przez rozbawienie. Tylko przy niej pozwalał sobie na żarty. Dziwne, nieznane uczucie podobne do łaskotania motylich skrzydeł w żołądku przesunęło się wewnątrz jej ciała, a uśmiech odmalował się na pełnych wargach.
    - Ależ skąd – zaprzeczyła, diabelskie błyski zaiskrzyły w figlarnym spojrzeniu – po prostu odbiorę swoją nagrodę.

~***~

    Budząc się, miał wrażenie, jakby wcale nie zmrużył oczu, chociaż w istocie czuł się znacznie lepiej niż poprzedniego poranka. Tej nocy nie nawiedziły go już żadne sny. Spojrzał na swoje dłonie, oparte teraz o kolana, metalowa w skórzanej rękawiczce bez palców, której prawie nigdy nie zdejmował, ewentualnie zmieniając na inną. Zacisnął pięść, przyglądając się, jak ciepły blask tańczy na stalowej powierzchni. Wspomnienie nocy powróciło do jego umysłu. Sposób, w jaki dziewczyna nawet nie drgnęła pod chłodnym ramieniem, całkiem rozluźniła się i pozwoliła mu dojść do siebie, kiedy sama leżała przygwożdżona do podłogi. Dlaczego? Bo kiedyś się znali? Jak dobrze? Pytania kotłowały się pod czaszką, ale odpowiedzi nie nadchodziły. Niewiedza przeszyła Żołnierza irytującą igłą, gdy w końcu podniósł się z łóżka, decydując, że musi się dowiedzieć.
    Dwubarwne tęczówki nie dawały spokoju szybko płynącym myślom, nawet kiedy narzucił na siebie koszulkę i wyszedł z mieszkania, gdzie wpadł na dawnego przyjaciela. Widok Steve’a zawsze budził w Jamesie mieszane uczucia – z jednej strony radość, z drugiej zmieszanie i ból, przypomnienie, że kiedyś był zupełnie innym człowiekiem.
    - Szybko wróciliście – powitał blondyna, który uśmiechał się lekko, jak zawsze, gdy spotkał kumpla.
    - To nie była bardzo skomplikowana misja – odpowiedział Kapitan.
    - Idziesz złożyć raport Fury’emu? – zapytał, na co Rogers skinął głową. Oboje przeszli razem przez korytarze górnego piętra, a potem skierowali się na parter. – Właściwie to na czym polegała ta wasza misja? – Żołnierz spojrzał z ukosa na rozmówcę.
    Kapitan wahał się przez chwilę, nie wiedząc, czy powinien od razu wyjawiać szczegóły. Kiedy odwzajemnił spojrzenie jasnych, uważnych oczu, stwierdził, że był mu winny chociaż szczerość.
    - Mieliśmy sprowadzić do bazy tajną agentkę, która kiedyś pracowała dla HYDRY, ale przeszła na naszą stronę. Najzabawniejsze, że wcześniej nikt nie miał pojęcia o jej istnieniu, a teraz ma do nas dołączyć na stałe. – Nieco gorzki uśmiech zabarwił wargi jasnowłosego.
    - Sinatri – mruknął pod nosem James, kiedy brakujące elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce. Nie wiedział, czemu od razu nie zastanowił się, co robiła w bazie TARCZY, jednak podświadomie czuł, że dawno przeszła na ich stronę. Ta wiedza, jak wszystko, czego wciąż nie pamiętał, zdawała się ukrywać gdzieś na granicy umysłu, czasem tylko dając wskazówki.
    Kapitan posłał mu zaskoczone spojrzenie. Zeszli już na poziom parteru, kierując się korytarzem, gdzie obaj musieli się rozdzielić. Przystanął przy odnodze prowadzącej do podziemnych gabinetów i zanim brunet zdołał się oddalić w stronę sali treningowej, zapytał z konsternacją:
    - Skąd wiesz?
   James, zerkając przez ramię na przyjaciela, wygiął wargi w nikłym, ale rozbawionym i trochę kpiącym uśmiechu.
    - Idę sprawdzić, czy wciąż jest w stanie skopać mi tyłek – stwierdził, po czym zniknął za zakrętem korytarza.
    Steve zamarł, wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą zobaczył na twarzy Barnesa ten rzadki grymas. To był jeden z naprawdę nielicznych momentów, kiedy osobowość Bucky’ego, jego najlepszego przyjaciela, wracała na swoje miejsce i wychylała się zza chłodu Żołnierza.
    Poczuł, jak nadzieja przeszywa przyjemnym ciepłem serce, gdy skierował się do gabinetu dyrektora, by złożyć raport. Zaczął myśleć, że ich misja rzeczywiście miała większy sens i mógł jeszcze odzyskać kumpla.

4 komentarze:

  1. Dlatego coś mi nie pasowało, że już kiedyś czytałam rozdział 1! Nie lepiej dodawać je jako oddzielne rozdziały, a nie dzielić tak na wyrywki?

    Znaczy się, że byli agenci najbardziej poszukiwanej organizacji na świecie, mają sobie bazę zupełnie na widoku i po której chodzi sobie najbardziej poszukiwany morderca stulecia na detoksie? Najciemniej pod latarnią, ale tego raczej rząd by nie przeoczył :P

    Zawsze byłam koszmarna w komentowaniu takich spokojnych fragmentów. Przybliża nam relacje bohaterów, ale nie odkrywa nawet części kart i pozostawia miejsce na domysły, a znając mnie, dopowiem sobie zupełnie coś innego niż miało być.

    A Fury czasem nie przekazał stołka dyrektora SHIELD Coulsonowi?

    Faktycznie z Sinatry (tak, wiem) robi się taka Maryśka pełną gębą, ale trzeba dać dziewczynie szansę i może się trochę odidealizuje, więc tego będę się czepiać dopiero na kilka rozdziałów :P

    PS. I skoro mogłam się czepiać to; w „Winter Soldier: Winter Kills” Bucky w ciągu kilku sekund wyciągnął strzałę z kołczanu Hawkeye (Kate Bishop) i rzuca nią w czubek głowy napastnika stojącego na przeciwnym dachu, jednocześnie zabijając innego z trzymanej w ręku broni. Nauka celu to raczej mu nie potrzebna, ale to raczej tak w ramach ciekawostki, bo rozumiem, że potrzebujesz pola dla Maryśki i się nie doczepiam  Ta, i to pamiętam. Ciekawie gdzie była moja pamięć podczas zaliczenia

    PS2. Brunet- czarne włosy, szatyn-ciemne/brązowe włosy, a chyba prędzej napomknęłaś, że Barnes ma brązowe

    - Nikola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, nie miałam za bardzo pomysłu, fakt. Zakładam, że działa to na zasadzie - rząd wie o tej bazie, ale jako nowej jednostce wywiadowczej, a nie odrodzonej TARCZY, czy coś w ten deseń. Nie mam tego dokładnie obmyślonego, bo i też nie jest mi potrzebne. Jeśli uważasz, że powinnam dopracować, postaram się to zrobić i jakoś zamieścić potem.
      W filmach Coulson wciąż nie żyje, jeśli się dobrze orientuję. W tym serialu, co wyczytałam, wrócił, ale tego też nie oglądam, więc cóż - moja orientacja w tej kwestii słabą jest bardzo. Jakby Fury prowadził to tak, hm, z ukrycia powiedzmy, a oficjalnie Coulson był dyrektorem - przeszłoby? Taki miałam zamysł, ale brak pomysłu na tego dyrektora właśnie.

      Rozdziały tutaj mam inaczej podzielone, nie są takie "klasyczne". W sumie będą trzy, właśnie złożone z takich urywków. Nieco dziwny podział, wiem, ale takie fragmenty mi na osobne rozdziały średnio pasują, więc tak to ujęłam wszystko.

      Wiem, wiem, tylko po tym, co się orientuję, w komiksach niemal wszyscy to takie Maryśki ;p Oczywiście mówię pół żartem, pół serio. Następny fragment wszystko wyjaśni, a obiecuję, że jeśli nie usatysfakcjonują Cię słabe punkty fizyczne, to w charakterze i znacznie później w treści ujawni się trochę ciemnych stron bohaterki. Więcej nie zdradzam ;)

      Nie wiem, kiedy się działy te wydarzenia - przed 1960? Bo jeśli tak, to rzeczywiście nie pasuje xD A tak poważnie - te komiksowe walki to dla mnie kosmos, brzmi to tak niesamowicie nieprawdopodobnie - tyle zrobić i nie zostać zranionym, magia... I jak mówiłam, nie wzoruję się na nich, akurat w tym aspekcie tym bardziej. Dziękuję za danie Enie możliwości wpasowania się w wydarzenia ;) Nie ukrywam, takie retrospekcje wymyślam całkowicie z głowy i raczej nie będę sprawdzać w komiksach, jak by to wyglądać powinno. Po prostu za dużo tego, mam nadzieję, że zrozumiesz i nie będzie to kuło w oczy bardzo :) Ale czepiaj się, czepiaj, będę wiedzieć więcej na przyszłość, a to się też bardzo przyda.
      Tak, wiem, sama to nawet kiedyś komuś wypominałam, możliwe że przez własne wyobrażenie i tyle artów z automatu wrzucam "brunet", lepiej to oddaje go z mej wyobraźni. Czy jeśli ma ciemne=niemal czarne, to mogę stosować? Hm, pewnie nie... Zobaczę, jeśli rzeczywiście tak napisałam, to zmienię, żeby było poprawnie.
      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
    2. Nie oglądałam serialu już od 2 odc. 2 sez., ale było tam, że Fury przekazał jawną władzę Coulsonowi, a sam zajął się działaniem z ukrycia. O tym, że Phil żyje, wie dość obszerna grupa, a o tym, że żyje Fury wie chyba tylko kilka osób (bodajże Simmons, Coulson, agentki Hill i May, Kapitan, Wdowa i Falcon).Możesz to sobie wykorzystać i nawiązać do Secret Avengers.

      Krąży gdzieś po Internetach test na maryśkowość postaci :P Ale jeśli postać ma wady oraz słabości, które potem cudownie nie znikają to jest ok. Gdzieś widziałam na blogu postać, która była siostrą Starka, eksperymentem medycznym, mutantem, wilkołakiem, królową podziemi, boginią, Wiedźminką, ukochaną Kapa i Lokiego jednocześnie, sympatią Buckiego oraz jego mentorką, morderczynią stulecia i hohoh jeszcze dalej, a do tego była olśniewająco piękna i tak inteligentna, że zaginała Tony’ego! I to w kilku roźdizałach! I to jest prawdziwa Mary Sue :D

      Nie pamiętam, który rok, ale wiem, że w Wigilię :P To była taka bardziej ciekawostka z dziedziny „co czytam zamiast Transacta” niż rzeczywisty przytyk do opowiadania. Jako kolejną ciekawostkę mogę dorzucić fakt, że w 1973(4?) WS uciekł podczas misji do Nowego Jorku, ponieważ zaczął sobie przypominać pewne fakty i został odnaleziony po dość długim czasie. Może ci się przydać :P Nie będę wypominać każdej niezgodności, bo niemiałoby to sensu.

      Szczerze to nie mam pojęcia jaki kolor włosów ma aktor grający WS i za bardzo mnie to nie interesuje, a uwagę zwróciłam, bo te dwa pojęcia łatwo się mylą. Wydawało mi się, że właśnie były tam włosy brązowe, a potem brunet, więc tak tylko napomknęłam. Chociaż ręki sobie uciąć nie dam.

      Usuń
    3. Pasuje, postaram się dobrze wykorzystać. Dzięki za podpowiedź!

      Test na maryśkowatość postaci, rany, o tym to jeszcze nie słyszałam, aż chyba sobie poszukam ;D Ma, oczywiście, za dużą wagę przykładam do postaci, by nie dać jej wad - w końcu realistyczna (na tyle na ile w tego typu opowiadaniu) musi być. Z umiejętnościami trochę dałam się ponieść wyobraźni, ale lepsza od takiego Lokiego czy Thora to raczej na pewno nie jest ;p O jacie, no to autorka poszalała. To już jest chyba wyższy poziom Mary Sue ;D

      Ciekawostka bardzo fajna, nie przeczę, aż mi się w sumie zachciało napisać scenę równie dynamiczną, skoro tak potrafi ;p Ale to plany na później, trzeba obmyślić... Transacta, coś mi to mówi, termin informatyczny może? Cóż, różne rzeczy się robi, żeby uczyć się nie trzeba było ;p
      Zaskakujesz mnie, te ciekawostki są genialne, jak Ci się mam za nie odwdzięczyć? To mi się na pewno bardzo przyda, niemal idealnie wpasowało się w miejsce, gdzie mam lukę i mogę teraz wszystko ładnie ułożyć. Tak, tego mi właśnie brakowało ^^

      Muszę to sprawdzić, bardzo możliwe, że tak napisałam, bo aktor ma ciemnobrązowe w filmie. Znów postać w mojej głowie bardziej wpadające w czerń. W każdym razie jutro postaram się kruczek znaleźć i poprawić :)

      Usuń